Logo Fundacja

Recenzje

kup bilety online

Parada ról Peszka

Rzadko się zdarza, by aktorzy sami siebie portretowali na scenie. U malarzy to chleb powszedni, można przywołać setki, ba, tysiące autoportretów. Z aktorami rzecz inna – nader rzadko demaskują się na scenie. Raczej ukrywają się za maskami. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.

Przypomnieć można zaledwie kilka takich przypadków. Przed laty Nina Andrycz z okazji 65-lecia pracy scenicznej wystawiła w Teatrze Polskim w Warszawie monodram „Lustro” (współautor Andrzej Kondratiuk, reż. Tomasz Zygadło, 2000), w którym zagrała samą siebie. W roku 2024 Henryk Talar zaprosił do tego samego teatru na czytanie „78 lat i co nieco wincyj”, monodramu jego córki Zuzanny Talar-Sulowskiej, którego bohaterem był on sam ze swoimi teatralnymi losami. Pewnie jeszcze kogoś można by dołączyć do tej reprezentacji aktorskich autoportretów, ale i tak nikt nie dorówna Janowi Peszkowi, który aż trzykrotnie podjął próbę stworzenia swojego portretu scenicznego.

Pierwsze było „Dośpiewanie”, miało charakter spektaklu autorskiego, choć z udziałem reżysera Cezarego Tomaszewskiego. Następne, „Serce ze szkła” i „Sztuka wywiadu”, powstały z okazji 80. urodzin artysty we współpracy z jego dziećmi, Marią i Błażejem Peszkami.

Premiera spektaklu „Dośpiewanie. Autobiografia” według konceptu i w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego na podstawie materiału biograficznego aktora miała miejsce na Scenie Kameralnej Starego Teatru (2014). Trudno wyobrazić sobie „Dośpiewanie” bez „Scenariusza dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego” Bogusława Schaeffera. Nie przypadkiem Jan Peszek grywał te monodramy jednego wieczoru, nie ukrywając, jak głębokie inspiracje wiążą nowy monodram z tym „odwiecznym”, który pozostaje w jego repertuarze od roku 1976!

Gdyby nie tekst Schaeffera, co aktor wielokrotnie potwierdzał, nigdy nie przyszłoby mu do głowy występować solo (stąd i tytuł dyptyku: „Podwójne solo”). O ile jednak „Scenariusz” nie jest tekstem własnym, choć został usynowiony przez aktora, o tyle nowy monodram wywodził się wprost z ważnych dla Peszka momentów w życiu osobistym i artystycznym. Toteż „Wariacje Gold-bergowskie” Jana Sebastiana Bacha w porywającym wykonaniu Glenna Goulda, które stanowią muzyczne spoiwo monodramu, są przez aktora dośpiewywane w postaci fragmentów z biografii. Dośpiewania mają charakter nietypowy, bo to wykonania eksperymentalne, będące świadectwem poszukiwania muzycznych ekwiwalentów dla epizodów z życia.

Sam tekst również podlega transformacjom melodycznym za sprawą barwy, tempa, rytmu, głośności i dodatkowych efektów odkształcających „zwykłe” wypowiadanie tekstu. Peszek objawia w ten sposób nieskończenie wielkie możliwości plastycznego formowania dźwięku, budowania muzyki z pauz i głosu aktora. Towarzyszą temu działania plastyczne, zsynchronizowane z treścią opisywanego epizodu. Jednym z nich jest przywołane zabawne zdarzenie, kiedy Peszek, dostawszy się dzięki aktywności w sławnym krakowskim zespole MW2 (Młodzi Wykonawcy Muzyki Współczesnej) na warsztaty do Johna Cage’a, nie poddał się poleceniu obnażenia. Pozostali uczestnicy stanęli jak ich bóg stworzył, a Peszek pozostał w bie-liźnie. Zaciekawiony Cage zapytał go, z jakiego kraju przybył. „Z Polski”, odparł bez lęku aktor. „Aaa…”, pokiwał głową ze zrozumieniem sławny kompozytor.

Takie to epizody przywołuje na świadków życiowej wędrówki, przede wszystkim demonstrując biegłość techniczną i zdumiewającą formę wykonania. „Dośpiewanie” Peszek przygotował z myślą o 50-leciu pracy artystycznej. Zamiast laudacji, listów gratulacyjnych i typowych jubileuszowych egzekwii zagrał spektakl potwierdzający najwyższą klasę aktorską. „Życie mi smakuje – komentował go w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim – cieszy, rzadko przeraża. To uwielbienie życia, w całej jego rozmaitości, przejąłem zapewne od tych najważniejszych: dziadków, rodziców”. Spektakl potwierdzał siłę tego zachwycenia.

Nad kolejnym autoportretem Jana Peszka, „Serce ze szkła. Musical zen”, znowu czuwał Cezary Tomaszewski jako reżyser i autor ruchu scenicznego (koprodukcja Teatru Studio i Teatru Słowackiego, premiera warszawska 19 kwietnia 2024 r.). Spektakl inspirowany był baśnią Hansa Christiana Andersena „Królowa Śniegu” i książką „Naku*wiam zen” Marii Peszek.

Tytuł przedstawienia pasował jak ulał. Trudno byłoby znaleźć lepszy dla tej opowieści o czymś tak kruchym jak teatr i miłość. Musical powstał bowiem z niepokoju, który wywołują dręczące artystów pytania: czy aktor potrafi naprawdę kochać (skoro wciąż udaje i wszystko poświęca dla teatru?), czy można znaleźć spełnienie w sztuce niosącej tyle ryzyka?

Aktorzy nader rzadko demaskują się na scenie. Raczej ukrywają się za maskami.

Nałożenie formy baśniowej na osobiste wspomnienia, często o charakterze manifestu, opisujące doświadczenia rodziny artystycznej Peszków, nadało wymiar poetycki historii relacji w ich rodzinie. Prawdy, wiarygodności tego przekazu pilnują sami bohaterowie, występujący w głównych rolach Maria i Jan Peszkowie, odważnie mierzący się z przeszłością. Czasem ich opowieść zmierza wprost ku bolesnym doświadczeniom artysty-tego dotyczy cała sekwencja wspomnieniowa związana z łódzkim okresem teatralnym aktora, który trzymany przez kilka lat w zamrażalniku przez Kazimierza Dejmka usychał jako artysta i marniał jako człowiek. Swego rodzaju odwetem za te lata poniżenia jest pełna goryczy pieśń „Pan jest ch…” adresowana do byłego dyrektora.

Niekiedy opowieść przeistacza się w deklarację ideową, kiedy dialogujący Peszkowie atakują skamieliny myślowe hierarchów katolickich i Jana Pawła II, wskazując ich jako głównych hamulcowych koniecznych przemian myślowych i obyczajowych. Te wszystkie miejsca trudne, bolesne, a piekielnie ważne dla bohaterów (i Polski) okala warstwa teatru XX w., szczególnie polskiego, Grotowskiego przede wszystkim, a w pozostałych dramatach o tej tematyce (tzw. dramatach otwockich) całej grupy koryfeuszy polskich scen. Mikolajewski skupia uwagę na fenomenie aktorstwa, poddając analizie sztukę Jana Peszka. Rzecz ma przy tym wymiar szczególny, bo w scenariuszu napisanym specjalnie dla aktora, z myślą o jego jubileuszu, w głównej roli egotycznego muzyki i śpiewu – teren, na którym Maria Peszek czuje się królową. I tak się dzieje na scenie Studia, na której cały zespół pracuje na sukces bohaterów, odsłaniających swój prywatny świat, aby opowiedzieć, jak oczyszczającą siłę ma prawda i potrzeba bliskości.

Najnowszy autoportret sceniczny Jana Peszka to „Sztuka wywiadu” Jarosława Mikołajewskiego. Nie tylko tytułem nawiązuje do „Sztuki intonacji” Tadeusza Słobodzianka. Obaj autorzy próbują zgłębić fenomen teatru. Słobodzianek bada pasje teatralne luminarzy europejskiego i unikającego kontaktu z dziennikarzami artysty występuje sam jubilat. Wprawdzie w sztuce wyreżyserowanej w Teatrze Polonia przez jego syna Błażeja ani razu nie pada nazwisko Peszka, ale wątpliwości rozprasza tekst, w którym aż rojno od nawiązań, cytatów, odprysków jego sławnych ról, w tym „Scenariusza dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego” i roli tytułowej w dramacie Thomasa Bernharda „Minetti. Portret artysty z czasów starości”. Pojawiają się też fragmenty innych utworów: „Sanatorium pod klepsydrą” Schulza, „Matki” Witkacego, „Trans-Atlantyku” Gombrowicza, „Scenariusza dla trzech aktorów” Schaeffera czy dramatów Szekspira. Akcja zawiązuje się tu z pewnym trudem. Dość długo główny bohater pozostaje za kulisami, przybyłej dziennikarce (Maria Seweryn) nieobecność tłumaczy obyczajami artysty jego żona (Małgorzata Zajączkowska). Kiedy jednak się pojawi, to na początku po to, aby dać wyraz nieprzepartej niechęci do udzielania wywiadów i niewierze w sens ich udzielania. Artysta nie dostrzega w nich możliwości dotarcia do sedna tego, o czym myśli, czego pragnie, czym żyje bohater wywiadu. W rezultacie zamiast pogłębionych psychologicznie portretów powstają nic nieznaczące teksty, w istocie fałszujące myśli bohatera wywiadu.

Kiedy dziennikarka gotowa jest zrezygnować, bohater wywiadu potwierdza gotowość wywiązania się z obietnicy i, jak wkrótce się okaże, to właściwie on poszukuje odpowiedzi na pytanie, co począć ze swoim życiem. Czuje się bezradny i prosi o pomoc, wielokrotnie powtarza: „Niech mnie pani ratuje”.

W ten sposób Mikołajewski odsłania mroczną stronę zawodu i kariery opromienionej niepoliczonymi sukcesami, które okupione zostały uciążliwymi próbami, lękami, zwątpieniem w trafność obranej drogi, stanem bliskim nerwicy czy depresji.

Tak dochodzi do teatralnej wiwisekcji, do parady ról Jana Peszka, które odgrywa on przed dziennikarką, nie pomijając odważnych przebieranek. To w pewnym sensie popisowa część spektaklu, granicząca z ekshibicjonizmem, swego rodzaju rewia aktorskich możliwości. Peszek pokazuje, jak używa tego instrumentu, którym jest jego ciało i myśl. Ta niespodziewana otwartość wobec dziennikarki następuje z chwilą, kiedy przekonuje się on, że ma do czynienia nie z „gazetowym wampirem”, ale z kimś, kto z wrażliwością chce zrozumieć drugiego człowieka.

Takie właśnie są te próby mierzenia się artysty ze swoim wizerunkiem i stworzenia autoportretu, który byłby czymś więcej niż tylko okolicznościowym plakatem.

Tomasz Miłkowski,

„Przegląd” nr 8/2025


Dodatkowe informacje

 

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2025 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb logo czarneZasób 120

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

LOGO MIN
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X