Logo Fundacja

Recenzje

kup bilety online

Idźcie na MATKĘ

Czy to nienormalne, że widzę RP w pijanej, tragicznie wielkiej, majestatycznie i karykaturalnie czarnej matce, złorzeczącej synowi, który - bez przeproszenia - kurwi się w całym uduchowieniu, jakie wydobywa z niego własna próżność i próżnia?
Siedzę w Teatrze Polonia, czekam na „Matkę" Witkacego w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Precyzyjnie mówiąc, dzieje się to na premierze 6 czerwca, już po wyborach. Wreszcie jest. W czerni, w jaką mogłaby być ubrana sceniczna Medea, Elektra, Antygona… Któraś z wielkich, żałobnych, tragicznych postaci antyku.

Starożytna, archaiczna, odwieczna matka – sugestywna i potężna jak chmura gradowa Krystyna Janda – pije wódkę. Wokół stołu krąży gderliwa służąca (Małgorzata Rożniatowska). Usługuje, polewa wódkę, zrzędzi. Matka złorzeczy na syna, na jego marność, ale go kocha na zabój. 

Matka – jak skała w swoim świadomym, choć monstrualnie uległym macierzyństwie – toleruje wybuchy megalomanii Leona i jego życiowe posunięcia. Skazuje się tym samym na przykrą dla siebie obecność dziewczyny Leona, która staje się jego żoną (Agnieszka Skrzypczak), jej upiornego ojca (Jarosław Boberek), oszukanej kochanki (znakomita Katarzyna Gniewkowska).
 
Matka jest figurą wielką jak odwieczna góra. Z wysokości tego, kim jest (tu aktorska wielkość Krystyny Jandy doskonale koresponduje z ogromem matki jako postaci), bohaterka patrzy na świat wokół siebie z rozpaczą świadomą tego, że tak musi już być. Matka przytłacza syna przez to, że jest matką, syn budzi obrzydzenie i litość matki przez to, jaki jest. Zresztą – jak uczą inne nasze przygody z kulturą – gdyby syn okazał się naprawdę wielki, musiałby zginąć. Matka więc pewnie nawet woli małość syna, który jakoś przetrwa (bo to ona – góra – osobiście go chroni), od potencjalnej wielkości. Woli jego marność, nad którą łatwiej zapanować jej zaborczej miłości mimo wszystko i ponad wszystkim.
 
Wreszcie matka umiera. Syn wchodzi w jej rzeczywistość pośmiertną, gdzie wszystko jest pogodzone, słoneczne. Pogodna jest nawet jej pamięć o mężu (czyli ojcu Leona), który – awanturnik i wiarołomca stracony w Brazylii (Bartosz Waga, zaskakująco ciekawy jak na aktora, o którym nawet nie słyszałem) – przynajmniej był nie żaden, lecz jakiś, miał w sobie powabną cechę, powraca w hollywoodzkiej aurze.
 
Rozpisuję „Matkę" Zawodzińskiego pobieżnie, lecz drobiazgowo, żeby pokonać poczucie niezrozumienia, z którym – jak słyszałem po przedstawieniu – publiczność wychodzi często ze spektaklu. Zachęcić do bardzo opłacalnej wizyty w teatrze wbrew tej pozornej niezrozumiałości.

Bo (zgodnie z planem Witkacego) nie ma tu nic do zrozumienia. Trzeba patrzeć, słuchać, przyswajać, i czekać, aż samo się scali. Bo każdy prawie ma kogoś takiego jak matka, każdemu ciąży jej miłość i miłosna obsesja. Wiele matek (bo przecież nie wszystkie) ma syna, który upaja się sobą, zagubionego w nicości, spragnionego jakiejkolwiek cechy, choćby negatywnej, ułamka czarnej legendy domowej przeklętego ojca.

Jeżeli więc zachowamy cierpliwość i (my, naród) nie odrzucimy „Matki" za to, że niezrozumiała, czegoś przecież dowiemy się także o nas z dramatu Witkacego, podanego w równej, dobrej lub wybitnej grze aktorskiej. Czy zdziwi się ktoś jeśli powiem, że 6 czerwca w Teatrze Polonia zrozumiałem coś nie tylko z własnego synostwa, z własnej megalomanii, lecz także z Polski, jaką jest dziś, po wyborach? Czy to nienormalne, że widzę RP w pijanej, tragicznie wielkiej, majestatycznie i karykaturalnie czarnej matce, złorzeczącej synowi, który – bez przeproszenia – kurwi się w całym uduchowieniu, jakie wydobywa z niego własna próżność i próżnia?

Popatrzmy na jej synów pajaców, którzy przekrzykują się w dążeniu do instytucjonalnego usankcjonowania swojej domniemanej jakości, rzeczywistej mierności. Przyjrzyjmy się sobie, niewydarzonym dzieciom, które nie mogą znieść, żeby mówiło się dobrze o nieprzeciętnej kanalii, jaką jest nasz ojciec, ktoś lepszy lub przynajmniej bardziej wyrazisty od nas. 

Oglądałem „Matkę" uważnie, w całej rozsypce emocji, idei, bezidei, i czuję, jak komponują się we mnie w coś bardzo wspólnego. Jak sceniczne postaci dostają we mnie twarze konkretnych kreatur, które w publicznej przestrzeni robią to albo owo.

Aktorów społecznej sceny, którzy małpują ostatnie autorytety, oszustów w przebraniu mężów stanu, megalomanów poszukujących nowej sceny dla nieznośnych już sololokwiów, faszystów udawanych i nieudawanych (których nie kompromituje społecznie, tylko wywyższa etykieta faszysty), wymuskanych bandziorów, historyków i prawników studiujących rzetelnie tylko na tyle, na ile może im się to przydać, kłamliwych i służalczych kronikarzy chaosu, powierzchownych erudytów, dla których doktorski czy profesorski tytuł nie jest zobowiązaniem, tylko alibi, i tak dalej, i tak szalej, i tak malej i malej i malej...

Idźcie na „Matkę". Matka jest aktualnie pijana, lecz ważna.

 

Jarosław Mikołajewski

Magazyn "Gazety Wyborczej", 11 czerwca 2025


Dodatkowe informacje

 

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2025 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb logo czarneZasób 120

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

LOGO MIN
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X