Logo Fundacja

Recenzje

kup bilety online

Teatr, którego się nie zapomina

Starzenie się społeczeństw zachodniej Europy jest faktem. Przeciążone systemy opieki zdrowotnej działają na granicy wydolności. Świadczenia emerytalne mają coraz niższą stopę zastąpienia i w dalszej perspektywie mogą okazać się dla starszych ludzi niewystarczające nawet do lichej egzystencji. A co gdyby wprowadzić odgórnie europejski nakaz eliminacji wszystkich nieuleczalnie chorych i osób po 75 roku życia? A gdyby jeszcze na tym zarobić? Taki właśnie pomysł na gorzką satyrę społeczną i futurystyczną czarną komedię w jednym wpadł do głowy austriackiej autorce Constanze Dennig. Jej sztukę „Extasy Rave” pod delikatnie zmienionym tytułem przeniósł właśnie na deski Teatru Polonia reżyser Tomasz Man.

Czy śmierć może być towarem na sprzedaż? Owszem, zwłaszcza jeśli udział w telewizyjnym show jest jedyną drogą do przedłużenia sobie życia ponad ustawowe zapisy. Wiek, nowotwór, Parkinson czy Alzheimer – nie ma to znaczenia. Mamy rok 2045. Najpierw test przeprowadzony gdzieś
za zamkniętymi drzwiami. Potem długie oczekiwanie na nagranie, nerwy i stres związane z niepewnymi wynikami, od których wszystko zależy. Tak się zaczyna „Extasy Show” – obserwujemy czworo uczestników, którzy za kulisami czekają w trwożnym milczeniu. Nie mogąca opanować drżenia Ewa Decówna wspiera się na kulach, elegancka Magdalena Zawadzka ściska nerwowo dłonie, ukryty pod kapturem Fabian Kocięcki siedzi na inwalidzkim wózku, a nabuzowany energią Andrzej Pieczyński wierci się bezustannie na dizajnerskim krześle. Atmosfera napięcia jest nie do
zniesienia. Trzeba się odezwać, zagadać, przedstawić, zapytać innych o powody uczestnictwa w tym jarmarku śmierci. Bo w przypadku niepowodzenia czeka ich publiczna egzekucja. Zastrzyk śmierci, niczym ostatni pocałunek w takt ulubionej melodii. Od wyniku można się niby odwołać, można też znaleźć kogoś, kto przyjmie „nagrodę” za zwycięzcę, można…

Śmierć jest medialna. Wystarczy otworzyć internet – katastrofy, zabójstwa, strzelaniny, wypadki wylewają się rzeką dramatycznych
historii, po które tak chętnie sięgamy. Niech pierwszy rzuci kamieniem kto nie zwolnił, by choć rzucić okiem na zmasakrowane obok
auta. Kręcenie filmików telefonami zamiast pomoc ofiarom to już chleb powszedni. W teleturniejach przerabialiśmy już chyba
wszystko – podglądanie, donoszenie, aranżowane małżeństwa, randkowanie z golizną. Czy śmierć można uczynić tematem
teleturnieju? Popularność „Squid game” pokazuje, że jak najbardziej. Tyle, że ten serialowy turniej nie był akurat transmitowany.
Ale wystarczy cofnąć się do 1987 roku i filmu „The Running Man”, gdzie grupka skazańców ucieka przed wybranymi przez publikę
łowcami-zabójcami, a kilkudniową transmisję oglądają miliony widzów. Obstawiając, który z ukochanych łowców dopadnie swą ofiarę tym
razem.

W tym kontekście futurystyczny „Extasy Show” wypada dość blado. Wiekowi uczestnicy nie mają olbrzymiej werwy, nie są poddawani żadnym uwłaczającym konkurencjom czy rywalizacji, a przecież wydawałoby się, że dla pozytywnego wyniku będą w stanie zrobić wszystko. Bezwzględne
media przyszłości powinny to wykorzystać. Całe widowisko to trochę wymuszonego tańca, śpiewu i losowanie „szanso-nasukcesowych” kopert, by poznać ostateczne wyniki. Do tego krótkie wypowiedzi uczestników i perwersyjne złośliwości ekstrawaganckiej prowadzącej, w której groteskową telewizyjno-cyrkowo-demoniczną postać wciela się fantastycznie i z godną pozazdroszczenia energią Kamilla Baar. Ale i ona, tak nienawidząca starych ludzi, pokaże w końcu ludzką, a może właśnie nieludzką twarz mediów kierujących się słupkami oglądalności.


Tematem przewodnim spektaklu jest jednak społeczne myślenie o seniorach. Bezrefleksyjne rugowanie ich z życia publicznego, spychanie na margines, lekceważenie ich potrzeb, konieczność ustąpienia miejsca młodszym, słowem - dyskryminacja ze względu na wiek. Austriacka autorka pisała swą sztukę w 2003 roku, w nieco innych realiach, ale nie dziwne, że powstała ona w kraju narodzin Hitlera, którego nazistowskie Niemcy prowadziły w latach 40. akcję T4 polegającą na „eliminacji życia niewartego życia”. Historia lubi się powtarzać, a Constanze Dennig poczuła, że
musi tę abstrakcyjną wizję przyszłości dosadnie unaocznić. Czy ma ona swe uzasadnienie dzisiaj? Czy kapitalistyczna Europa faktycznie unieważnia swych seniorów uważając ich za zbędnych? Powszechne są raczej zachęty do przedłużania aktywności zawodowej – strach pomyśleć gdzie byłaby polska opieka zdrowotna czy szkolnictwo, gdyby nie rzesza doświadczonych, wciąż pracujących emerytów. Ulgi komunikacyjne, ulgi w dostępie do kultury, bony energetyczne dla seniorów, akcje aktywizujące, „babciowe”, spotkania, zajęcia… Gdy popatrzę dokoła mam wrażenie, że starsi są równie zabiegani, jak młodzi. Póki zdrowie dopisuje, to oni wykupują bilety w promocjach PKP, to oni zasiadają znacznie częściej na widowni teatru, to oni wyjeżdżają do sanatoriów z mieszkań wykupionych po złotówce - korzystają z życia, na które obciążonych kredytami i zobowiązaniami młodych często nie stać. I dziś to nieciekawa perspektywa przyszłości i lichych emerytur powoduje, że na obecnych seniorów patrzymy bardziej z zazdrością, niż litością. Jedyną prawdziwą bolączką tych zabieganych czasów pozostaje samotność starszych osób i społeczna na nią obojętność.


Tomasz Man nie bawi się w sceniczne eksperymenty. W celowo przerysowanym świetle pokazuje przerażającą wizję przyszłości, która przecież prędzej czy później dotknąć może każdego. Bo „Extasy Show” obok ludzkiej fascynacji śmiercią mówi też o jej nieuchronności. By otworzyć
nam oczy Dennig oddaje seniorom i schorowanym głos, pozwala wykrzyczeć lub wyszeptać ze sceny ich bunt przeciwko odstawianiu na boczny tor i przedwczesnemu wysyłaniu na tamten świat. Mówić o swoich marzeniach, pragnieniach, troskach i radościach, gdyż te są w nas obecne bez
względu na wiek czy stan zdrowia. A doświadczenia płynące z przeżytych lat są nie do przecenienia. Na koniec autorka potężnie uderza obuchem we wszystkich odrobinę młodszych. Bo nikt nie zna dnia ani godziny. Czy to wystarczy, by w seniorach dojrzeć ludzi?


W Teatrze Polonia nie było mi do śmiechu. Pojawiający się komizm ulatywał w zderzeniu z brutalnością utopijnej fantasmagorii. Realistyczne u jednych i celowo przejaskrawione u Kamilli Baar aktorstwo potęgowało tylko dojmujące poczucie wewnętrznej niewygody. To teatr, którego się
nie zapomina, ale i show, do którego doświadczeń nie chce się ponownie wracać.


Starzenie się społeczeństw zachodniej Europy jest faktem. Przeciążone systemy opieki zdrowotnej działają na granicy wydolności. Świadczenia emerytalne mają coraz niższą stopę zastąpienia i w dalszej perspektywie mogą okazać się dla starszych ludzi niewystarczające nawet do
lichej egzystencji. A co gdyby wprowadzić odgórnie europejski nakaz eliminacji wszystkich nieuleczalnie chorych i osób po 75 roku życia? A gdyby jeszcze na tym zarobić? Taki właśnie pomysł na gorzką satyrę społeczną i futurystyczną czarną komedię w jednym wpadł do głowy austriackiej autorce Constanze Dennig. Jej sztukę „Extasy Rave” pod delikatnie zmienionym tytułem przeniósł właśnie na deski Teatru Polonia reżyser Tomasz Man.


Czy śmierć może być towarem na sprzedaż? Owszem, zwłaszcza jeśli udział w telewizyjnym show jest jedyną drogą do przedłużenia sobie życia ponad ustawowe zapisy. Wiek, nowotwór, Parkinson czy Alzheimer – nie ma to znaczenia. Mamy rok 2045. Najpierw test przeprowadzony gdzieś
za zamkniętymi drzwiami. Potem długie oczekiwanie na nagranie, nerwy i stres związane z niepewnymi wynikami, od których wszystko zależy. Tak się zaczyna „Extasy Show” – obserwujemy czworo uczestników, którzy za kulisami czekają w trwożnym milczeniu. Nie mogąca opanować drżenia Ewa Decówna wspiera się na kulach, elegancka Magdalena Zawadzka ściska nerwowo dłonie, ukryty pod kapturem Fabian Kocięcki siedzi na inwalidzkim wózku, a nabuzowany energią Andrzej Pieczyński wierci się bezustannie na dizajnerskim krześle. Atmosfera napięcia jest nie do
zniesienia. Trzeba się odezwać, zagadać, przedstawić, zapytać innych o powody uczestnictwa w tym jarmarku śmierci. Bo w przypadku niepowodzenia czeka ich publiczna egzekucja. Zastrzyk śmierci, niczym ostatni pocałunek w takt ulubionej melodii. Od wyniku można się niby odwołać, można też znaleźć kogoś, kto przyjmie „nagrodę” za zwycięzcę, można…


Śmierć jest medialna. Wystarczy otworzyć internet – katastrofy, zabójstwa, strzelaniny, wypadki wylewają się rzeką dramatycznych historii, po które tak chętnie sięgamy. Niech pierwszy rzuci kamieniem kto nie zwolnił, by choć rzucić okiem na zmasakrowane obok auta. Kręcenie filmików telefonami zamiast pomoc ofiarom to już chleb powszedni. W teleturniejach przerabialiśmy już chyba wszystko – podglądanie, donoszenie,
aranżowane małżeństwa, randkowanie z golizną. Czy śmierć można uczynić tematem teleturnieju? Popularność „Squid game” pokazuje, że jak najbardziej. Tyle, że ten serialowy turniej nie był akurat transmitowany. Ale wystarczy cofnąć się do 1987 roku i filmu „The Running Man”, gdzie grupka skazańców ucieka przed wybranymi przez publikę łowcami-zabójcami, a kilkudniową transmisję oglądają miliony widzów. Obstawiając, który z ukochanych łowców dopadnie swą ofiarę tym razem. W tym kontekście futurystyczny „Extasy Show” wypada dość blado. Wiekowi uczestnicy nie mają olbrzymiej werwy, nie są poddawani żadnym uwłaczającym konkurencjom czy rywalizacji, a przecież wydawałoby się, że dla pozytywnego wyniku będą w stanie zrobić wszystko. Bezwzględne media przyszłości powinny to wykorzystać. Całe widowisko to trochę wymuszonego tańca, śpiewu i losowanie „szanso-nasukcesowych” kopert, by poznać ostateczne wyniki. Do tego krótkie wypowiedzi
uczestników i perwersyjne złośliwości ekstrawaganckiej prowadzącej, w której groteskową telewizyjno-cyrkowo-demoniczną
postać wciela się fantastycznie i z godną pozazdroszczenia energią Kamilla Baar. Ale i ona, tak nienawidząca starych ludzi, pokaże
w końcu ludzką, a może właśnie nieludzką twarz mediów kierujących się słupkami oglądalności.

Tematem przewodnim spektaklu jest jednak społeczne myślenie o seniorach. Bezrefleksyjne rugowanie ich z życia publicznego, spychanie na margines, lekceważenie ich potrzeb, konieczność ustąpienia miejsca młodszym, słowem - dyskryminacja ze względu na wiek. Austriacka autorka pisała swą sztukę w 2003 roku, w nieco innych realiach, ale nie dziwne, że powstała ona w kraju narodzin Hitlera, którego nazistowskie Niemcy prowadziły w latach 40. akcję T4 polegającą na „eliminacji życia niewartego życia”. Historia lubi się powtarzać, a Constanze Dennig poczuła, że
musi tę abstrakcyjną wizję przyszłości dosadnie unaocznić. Czy ma ona swe uzasadnienie dzisiaj? Czy kapitalistyczna Europa faktycznie unieważnia swych seniorów uważając ich za zbędnych? Powszechne są raczej zachęty do przedłużania aktywności zawodowej – strach
pomyśleć gdzie byłaby polska opieka zdrowotna czy szkolnictwo, gdyby nie rzesza doświadczonych, wciąż pracujących emerytów. Ulgi komunikacyjne, ulgi w dostępie do kultury, bony energetyczne dla seniorów, akcje aktywizujące, „babciowe”, spotkania, zajęcia… Gdy popatrzę dokoła mam wrażenie, że starsi są równie zabiegani, jak młodzi. Póki zdrowie dopisuje, to oni wykupują bilety w promocjach PKP, to oni
zasiadają znacznie częściej na widowni teatru, to oni wyjeżdżają do sanatoriów z mieszkań wykupionych po złotówce - korzystają z życia, na które obciążonych kredytami i zobowiązaniami młodych często nie stać. I dziś to nieciekawa perspektywa przyszłości i lichych emerytur powoduje, że na obecnych seniorów patrzymy bardziej z zazdrością, niż litością. Jedyną prawdziwą bolączką tych zabieganych czasów pozostaje
samotność starszych osób i społeczna na nią obojętność.

Tomasz Man nie bawi się w sceniczne eksperymenty. W celowo przerysowanym świetle pokazuje przerażającą wizję przyszłości, która przecież prędzej czy później dotknąć może każdego. Bo „Extasy Show” obok ludzkiej fascynacji śmiercią, mówi też o jej nieuchronności. By otworzyć
nam oczy Dennig oddaje seniorom i schorowanym głos, pozwala wykrzyczeć lub wyszeptać ze sceny ich bunt przeciwko odstawianiu na boczny tor i przedwczesnemu odstawianiu na boczny tor i przedwczesnemu wysyłaniu na tamten świat. Mówić o swoich marzeniach, pragnieniach, troskach i radościach, gdyż te są w nas obecne bez względu na wiek czy stan zdrowia. A doświadczenia płynące z przeżytych lat są nie do przecenienia. Na koniec autorka potężnie uderza obuchem we wszystkich odrobinę młodszych. Bo nikt nie zna dnia ani
godziny. Czy to wystarczy, by w seniorach dojrzeć ludzi?


W Teatrze Polonia nie było mi do śmiechu. Pojawiający się komizm ulatywał w zderzeniu z brutalnością utopijnej fantasmagorii. Realistyczne u jednych i celowo przejaskrawione u Kamilli Baar aktorstwo potęgowało tylko dojmujące poczucie wewnętrznej niewygody. To teatr, którego się
nie zapomina, ale i show, do którego doświadczeń nie chce się ponownie wracać.

Marek Zajdler
Nasz Teatr, 16 października 2025


Dodatkowe informacje

 

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2025 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb logo czarneZasób 120

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

LOGO MIN
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X