No i znowu Teatr Polonia trzyma rękę na pulsie i wystawia sztukę poruszającą jeden z absolutnie najważniejszych tematów w obecnej Polsce. W najszerszym rozumieniu chodzi o prawa kobiet. W troszeczkę węższym: czasami ukrytą, czasami jawną, ale wszechobecną opresję w stosunku do nich, a w tym przypadku o najbardziej odrażającą zbrodnię (oprócz morderstwa), czyli gwałt.
„Na pierwszy rzut oka” australijsko-brytyjskiej autorki Susie Miller, w przekładzie Klaudyny Rozhin i reżyserii Adama Sajnuka, to pierwszy monodram Marii Seweryn.
Odkąd zacząłem interesować się teatrem, uważałem i uważam, że monodramy są najtrudniejszą formą wypowiadania się artystów / artystek. Do niej trzeba dojrzeć i zawodowo, i życiowo, i mentalnie. Oczywiście nikomu nie odmawiam prawa do podejmowania prób od samego początku kariery aktorskiej, ale jednak aby odnieść prawdziwy sukces w tym rodzaju spektaklu, trzeba wcześniej zdobyć takie doświadczenie aktorskie, jak chociażby Krystyna Janda (m. in.: „Shirley Valentine”czy „My Way”), czy Andrzej Seweryn (m. in.: „Krapp i dwie inne jednoaktówki” czy „Mój Molier”).
Maria Seweryn występuje już od trzech dekad, współpracowała z najwybitniejszymi reżyserami, grała w znakomitych spektaklach i filmach i obserwując jej karierę, od dawna zastanawiałem się, kiedy wreszcie zmierzy się z monodramem. No i nie dość, że doczekałem się, to jeszcze jestem pełen uznania za wybór tekstu.
„Na pierwszy rzut oka” od chwili swojej prapremiery w 2019 r.w Griffin Theatre, w Sydney, grana już była i na Broadwayu, i na West Endzie, i coraz częściej wystawiana jest w różnych krajach. W Australii zdobyła najbardziej prestiżowe nagrody AWGIE w kategorii „Dramat” (2020); czy Major AWGIE w kategoriach: teatr, film, telewizja, a za spektakl na Broadwayu grająca w nim Jodie Comer dostała nagrodę Tony, czyli teatralny odpowiednik Emmy, Grammy i Oscarów.
Temat poruszony w tym dramacie jest aktualny na całym świecie, ale niestety Polska jest jednym z tych państw, gdzie objawia się on w szczególnie drastycznych formach.
Trzeba mieć w sobie dużo odwagi i determinacji, aby tę sztukę wystawić teraz i bardzo dobrze się stało , że jej premiera odbyła się 1 października 2023 r. To był dzień marszu „Miliona serc”, dedykowanego właśnie sytuacji kobiet polskich.
Czasy porobiły się takie, że oprócz społeczeństwa polskiego, to właśnie ludzie kultury jako grupa (oczywiście nie liczę tzw. oficjeli oddelegowanych do kultury) są w awangardzie upominających się o podstawowe prawa ludzkie.
Oryginalny tytuł „Na pierwszy rzut oka” brzmi: „Prima facie” i w nomenklaturze prawniczej oznacza, że po wstępnym rozpoznaniu wszystko wskazuje, iż istnieją wystarczające dowody na stwierdzenie czyjejś winy.
Tekst (w znakomitym tłumaczeniu Klaudyny Rozhin) wybrany przez Marię Seweryn jest przerażający i odbierający mowę.
Fundamentalnie znaczącym jest fakt, że został napisany przez kobietę i to mającą po swojej stronie jeszcze dodatkowy argument. Suzie Miller jest czynną prawniczką po studiach wyższych i doskonale obeznana jest z procedurami sądowymi. Jako kobieta i jako prawniczka wie o czym pisze i nic nie konfabuluje.
Tekst napisany został z przerażającą precyzją ukazującą totalną przemianę mecenas Tessy Enslet. Gdyby został napisany przez mężczyznę, byłby na pewno mocny, ale nie miałby aż takiej siły rażenia.
A w sztuce, poznajemy bohaterkę jako super skuteczną obrończynię….. gwałcicieli! Tak! Tessa to kobieta broniąca zwyrodnialców, gwałcących inne kobiety! Ma usprawiedliwienie (niewątpliwe bardzo dobrze płatne): „dobry prawnik po prostu opowiada najlepszą wersję swojego klienta”. Ewentualne dylematy moralne w przypadku gdy broni osobnika, o którym wie, że jest winien, resetuje stwierdzeniem: „To niestety wykracza poza naszą kompetencję. Zadaniem adwokata nie jest wiedzieć”, przyrównuje też pracę adwokata do pracy taksówkarza: „klient wsiada, płaci i jedzie. I już!”. Jej ulubiona dewiza, powtarzana kilkakrotnie brzmi: „Jest prawda prawdziwa i jest prawda prawna!”. No cóż. Koszmarna prawda!
Seweryn w tej części sztuki jest znakomita! Wredna, zimna, bezwzględna, z chirurgicznie usuniętą zdolnością odczuwania empatii. Jak ulał pasuje do niej słynne zdanie jednego z byłych Prezydentów RP, o jednym ze spin doktorów z jego sztabu wyborczego, w kolejnych latach trzęsącego głównym medium w Polsce: „Może i jest s…synem, ale wolę go mieć po swojej stronie”. Dokładnie taka jest na początku sztuki bohaterka przerażająco realistycznie grana przez Seweryn. Brrr!
A później następuje zdarzenie, po którym można by złośliwie zacytować przysłowie, że „punkt widzenia, zależy od punku siedzenia”. Zresztą bohaterka w ten właśnie sposób komentuje swoją diametralnie zmienioną sytuację życiową.
Obserwujemy dramat, dotykający ją w absolutnie wszystkich aspektach jej życia. Ale…! Wcześniej, w sztuce, była mowa o identycznych dramatach, tyle tylko, że „z innego punktu siedzenia”. Tym razem to nie Tessa wpada jak bezduszna maszyna do pokoju przesłuchań. Nastąpiła zamiana miejsc. Ona siedzi skulona na krześle i to ona jest tą skrzywdzoną.
Nie ma sensu opisywania dalszego ciągu sztuki, bo trzeba ją po prostu osobiście zobaczyć, tak jak „Zieloną granicę” Agnieszki Holland. Bo nic na to nie poradzę, ale porównanie z tym filmem nasuwa mi się automatycznie. W obydwu wydarzeniach ukazana jest potworna w swej bezduszności opresja posiadających władzę, wpływy i pieniądze, wobec bezbronnych i pokrzywdzonych.
Oczywiście, że „Na pierwszy rzut oka” jest inną formą przekazu, jednak te dwa wydarzenia artystyczne mają wspólny ten właśnie mianownik.
W Tetrze Polonia, można oglądać Seweryn we wszystkich stanach psychicznych. Od wspomnianego wyżej, przepełniającego ją dumą i satysfakcją, zimnego, bezdusznego „profesjonalizmu”, poprzez szok i niedowierzanie typu: „to się nie dzieje naprawdę”, „dlaczego spotyka to mnie?”, aż do całej gamy traumatycznych stanów, wynikających z szoku pourazowego.
Nie wiem, która Seweryn jest bardziej przerażająca? Ta zimna profesjonalistka z początku sztuki, czy ta będąca ofiarą z jej drugiej części? Na pewno ta pierwsza nie wzbudza sympatii i litości. Wprost przeciwnie! A przerażenie wynikające z oglądania tej drugiej, wynika z koszmaru jej coraz bardziej uświadamianej sobie bezradności i cierpienia fizycznego i psychicznego!
Właśnie! W sztuce uwypuklony jest fakt, często pomijany i bagatelizowany. Co przeżywają ofiary decydujące się na zeznawanie i wytoczenie sprawcy gwałtu procesu sądowego? To jest równie przerażające jak sam gwałt i właściwie tożsame z nim.
Seweryn w tej sztuce jest fenomenalna we wszystkich wcieleniach. Znakomite są również jej zmiany w czasie relacjonowanych dialogów z innymi osobami.
Ale chociaż jest to monodram, nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej osobie, która cały czas jest na scenie i bez której spektakl nie byłby pełen. Marcin Jahr w dublurze z Grzegorzem Poliszakiem, cały czas towarzyszy artystce, grając na perkusji rewelacyjną muzykę stworzoną przez Michała Lamżę. Czasami ją prowadzi, czasami podąża za nią, czasami podsumowuje tekst jakimś mocnym akcentem dźwiękowym, ale cały czas stwarza odpowiedni klimat. Zgranie tej dwójki jest perfekcyjne.
Pomysłowa jest minimalistyczna scenografiaKatarzyny Adamczyk, która rewelacyjnie tworzy i dostosowuje się do zmieniających się klimatów sztuki. Tomasz Ossoliński zaproponował kostiumy, których nie jest dużo, ale idealnie pasują do sytuacji (służbowa garsonka, biała, bardzo kobieca bluzka, czy pomarańczowa, sztuczna bluzka od mamy).
I jeszcze słowo o pozostałych osobach, które wniosły fundamentalny wkład w to przedstawienie. Monodramy już tak mają, że światło i dźwięk muszą być perfekcyjnie zgrane z działaniami aktorki / aktora. I w tym przypadku tak jest. Adam Szadkowski– realizacja światła; Michał Cacko– realizacja dźwięku i Paweł Nowicki – projekcje wideo, są absolutnie pełnoprawnymi współautorami tego wydarzenia artystycznego i dołożyli swoją cegiełkę do tego, aby uznać monodram Marii Seweryn – „Na pierwszy rzut oka”, w reżyserii Adama Sajnuka, który jako reżyser złożył te wszystkie elementy w znakomitą całość – za spektakl wybitny!
Jest jeszcze jeden symboliczny fakt, związany z premierą „Na pierwszy rzut oka” w dniu 1 października 2023 r. Właśnie tego dnia we WSZYSTKICH państwach należących do Unii Europejskiej, zaczęła OFICJALNIE obowiązywać jako prawo europejskie „Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”, tzw. Konwencja Stambulska. Bez względu na to, czy dany kraj podpisał ją, ratyfikował i wdrożył jej przepisy (m. in. fundamentalnie ważną, nową definicję gwałtu!), tak zrobiła większość państw europejskich; czy jej nie podpisała i / lub nie ratyfikowała (sześć państw); czy jak w przypadku Polski podpisała, ratyfikowała, ale nie wdrożyła, a teraz robi wszystko aby z niej wystąpić!
Od 1 października br. Konwencja Stambulska jest obowiązującym prawem europejskim i dotyczy wszystkich państw w Unii Europejskiej!
To bardzo mocny głos w sporach między polskim społeczeństwem a władzą, która chce wystąpienia Polski z Konwencji Stambulskiej. Według mnie ten monodram, powinien być tzw. „lekturą obowiązkową” dla wszystkich, ale szczególnie dla jej przeciwników!!! Przekonajcie się Państwo sami. Koniecznie!