Recenzje

kup bilety online

Rewelacyjny Hycnar

Cóż to za spektakl, w którym pół widowni ryczy ze śmiechu, a za chwilę ukradkiem ociera łzy i zupełnie nieteatralnie pociąga nosem? Cóż to za spektakl, gdzie zaledwie jeden aktor wzbudza nieustające fale emocji? Bywa znudzony, zniecierpliwiony, poirytowany, przejmujący, wrażliwy, za moment nieczuły, radosny i pełen nadziei, smutny i zgorzkniały, pełny życia i pusty. To spektakl, który trzeba zobaczyć.
„Pogo” to jeden z najlepszych tekstów reporterskich ostatnich lat. Jego autorem jest Jakub Sieczko, lekarz anestezjolog z karetki Medyków na Granicy, który relacjonował na Facebooku akcje zespołu medycznego działającego z własnej inicjatywy na rzecz uchodźców na granicy z Białorusią. Ale nie tej działalności tyczy reportaż. Tekst obrazuje bowiem sześć lat spędzonych przez autora w zespole ratownictwa medycznego na moim rodzinnym warszawskim Grochowie. A jest to obraz nader szczery, czasem brutalny, niekiedy wzruszający, kiedy indziej zabawny, w gruncie rzeczy gorzki, przytłaczający, smutny.
Chwała Kindze Dębskiej, która po przeczytaniu książki postanowiła przenieść ją na teatralne deski, ukłony dla Krystyny Jandy, która nad decyzją o wystawieniu „Pogo” w Teatrze Polonia nie zastanawiała się nawet do końca lektury i czapki z głów przed Marcinem Hycnarem, który przyjął na siebie ciężar odtworzenia treści na scenie. Trzeba przyznać, że napisany tak dobrze tekst stanowi właściwie samograj. Sztuką było okroić go do strawnej dla teatru długości i tchnąć weń życie sceniczne oraz – co chyba najtrudniejsze - przenieść buzujące w nim emocje.
A tych nie brakuje. Podglądając pracę ratownika medycznego od kuchni widzimy ów świat jego oczami. „W tej pracy zakazane są dwa słowa: powołanie i bohaterstwo” – mówi. Dostajemy skondensowany wywar z codzienności wykańczającej pomału rutyną, która odziera ten zawód z romantycznych wizji seriali i filmów. Nie ma ratowania świata, spektakularne akcje da się policzyć na jednej ręce, zostają samotne starsze osoby z bólem istnienia, zapijaczeni menele w kałużach moczu i wymiocin, młodzi rodzice wzywający karetkę do zdrowych dzieci, skłócone małżeństwa, dziewczęta z bolesną miesiączką, zatrzymania moczu u mężczyzn, nieciekawa fizjologia, proza życia. Setki klatek schodowych, wind, przystanków autobusowych, mieszkań, tych bogatych i tych biednych, niektórych już dobrze poznanych... A przecież każdy wyjazd na akcję może się wyłamać ze schematu, może przeciwstawić się statystyce i nagle karetka jedzie tam, gdzie powinna. Ratować ludzkie życie. Ale i ono częściej wymyka się z rąk, niż w nich zostaje. „Życie to nie film. Przekonują o tym statystyki: skuteczność resuscytacji w Ostrym dyżurze wynosi sześćdziesiąt osiem procent, w Szpitalu Dobrej Nadziei sześćdziesiąt cztery, w Chirurgach czterdzieści osiem. W rzeczywistości to dwanaście procent. Jesteśmy obezwładniająco bezradni dużo częściej, niż myślałem” – konstatuje bohater.
Ratowaniu życia znacznie częściej towarzyszy śmierć, z którą z czasem się oswaja, wypisywanie aktów zgonu i obserwowanie ludzkich dramatów, od których trzeba się odgrodzić murem, aby nie zwariować. Ilość negatywnych emocji, cierpienia i bólu, z którymi mają do czynienia medyczni ratownicy jest przytłaczająca. A każdy z nich jest tylko człowiekiem, śmiertelnikiem zmagającym się z bezradnością, niepewnością, pustką i wypaleniem. Jedni radzą sobie lepiej odcinając emocje ścianą znieczulenia, inni gorzej, zaglądając do kieliszka, albo sięgając po strzykawkę. Walcząc z systemem, z rutyną, z przelewaniem frustracji na chorych wzywających pogotowie w błahych sprawach, prędzej, czy później docierają do miejsca, w którym udźwignąć tego ciężaru już nie sposób. 
„Pogo” to portret człowieka zmęczonego rzeczywistością, mającego misję, którą realność odziera ze złudzeń. To sztuka o człowieczeństwie, i o tym jak trudno nam znosić psychicznie ból i nieszczęścia innych. Można się oszukiwać, odgradzać, nie angażować, ale są sytuacje, w których na nic się to nie zdaje. Marcin Hycnar zabiera nas w podróż po emocjach profesji, o której na co dzień staramy się nie myśleć, a z którą prędzej, czy później przecież się spotkamy. Wzbudza śmiech i rozbawienie pozwalając patrzeć na nas samych oczami ratownika medycznego. Czujemy jego gorycz, złość i rezygnację, gdy dostaje szóste już tego dnia zlecenie wyjazdu do pijanego mężczyzny. Widzimy łzy, które udzielają się publiczności, bo ciężko jest słuchać o dramatach chorych dzieci. Na szczęście bywają też happy endy, te dobre chwile, kiedy praca w pogotowiu ma sens, kiedy uda się przywrócić kogoś z zaświatów i podarować jeszcze kilka chwil z bliskimi.
Hycnar gra przejmująco, całym sobą, gestami, mimiką i głosem wyraża emocjonalne stany, płynnie przenosi nas od grozy chwili do absurdu, od śmiechu do łez, od irytacji do nadziei, a wszystko w naprawdę zawrotnym tempie. Tekst jest długi i trudny językowo, aktor w ciągłym ruchu, tym bardziej więc chylę czoła. Efektem jest wspaniała rola, być może najlepsza rzecz, którą Marcin Hycnar dotąd zagrał. 
Byłoby nietaktem nie wspomnieć o drugim planie i cichym – przynajmniej do czasu włączenia karetkowych szlagierów - towarzyszu na scenie. Radosław Luka zawiaduje muzyką i dźwiękowymi efektami, dodając kolorytu niezaspokojonym apetytem na kebaba i swojskością kierowcy karetki. Wzmacnia i uzupełnia tekst literacki dźwiękami, sprawiając, że zanurzamy się w świecie pogotowia na dobre.
„Pogo” to jednak spektakl jednego aktora, który dostał świetny tekst i miał szczęście do reżyser, która mu nie przeszkadzała. Rewelacyjna gra Marcina Hycnara warta jest nie tylko odwiedzin w Teatrze Polonia, ale nawet szturmowania kasy i wdzierania się tam przez okno. Widzów pozostawi nie tyle z przemyśleniami nad codziennością zawodu ratownika medycznego, ile przede wszystkim nad nami samymi. Czy sprawi, że zastanowimy się dwa razy, zanim wezwiemy karetkę, która może być znacznie bardziej potrzebna gdzie indziej? Oby. I nawet jeśli spektakl miejscami brutalnie sprowadza nas na ziemię, bywa gorzki i odziera do żywego mity lekarskie z lukru seriali, to w rezultacie pozostawia w nas wielki szacunek dla tej trudnej profesji i wiarę w człowieka. Ostatecznie – jak mówi bohater - najważniejsze w życiu jest to, żebyśmy byli stabilni krążeniowo i oddechowo.
 
Marek Zajdler
 

Dodatkowe informacje

NaszTeatr - Zdjęcia - Na Grochowie stabilnie - "Pogo" w Teatrze Polonia, recenzja

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2023 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone gazetapl logo@2x Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X